23.11.2012

8. Kłamstwo ma krótkie nogi.


Bracia poszli na górę do pokoi, tylko ja zostałem na parterze. Pomimo zmęczenia postanowiłem, że jeszcze po patrzę na telewizję.
Dochodziła godzina 03:00. Powoli zaczynałem odczuwać zmęczenie. Zgasiłem telewizor i już miałem iść kłaść się spać, kiedy postanowiłem zajrzeć do każdego z rodzeństwa. Powoli wchodziłem schodami. Wszyscy spali jak zabici, w sumie to się nie dziwię. Ostatnia została mi Sakura. Wszedłem po cichutku do jej pokoju. Jak zwykle jej pościel cała była na ziemi a ona leżała zwinięta w kłębek, na środku łóżka. Uśmiechnąłem się lekko, podniosłem pościel i ją nią przykryłem. Od razu, odsłoniła jedną nogę spod przykrycia. Patrzałem na nią przez dłuższą chwilę. Była taka podobna do mamy, aż łza w oku się pojawia na same wspomnienia. Nachyliłem się nad nią po czym pocałowałem ją w głowę i wyszedłem z pokoju. Skierowałem się od razu do siebie. Położyłem na łóżku, lecz mimo dużego zmęczenia nie mogłem zasnąć. Dużo myślałem. O tym co się właśnie stało i zastanawiałem się czy tylko tak ja, czy rodzeństwo też. Teraz się wszystko zmieni. Będzie lepiej. Ojciec, jak widzieliśmy nie oszczędzał na nas pieniędzy, chciał abyśmy mieli wszystko co potrzebne i co zawsze chcieliśmy. Do prawdy tak też było. Było pięknie. Tyle ile dla nas zrobił...
- Tylko dla czego do cholery on odszedł?! Nie wie, że przez to zadał nam wszystkim cios prosto w serce?! Każdy z nas tęsknił za matką, ale nikt z nasz nie chciał się zabić aby do niej dołączyć. No prawie nikt... Choć według mnie Sakura miała inny powód do tego aby popełnić samobójstwo. - Na samą myśl o tamtych dniach, ciarki przechodzą mi po ciele. Grunt, że wszystko się dobrze skończyło. Teraz myślę, że będzie nam lepiej. Ojciec zostawił nam bardzo dużą ilość pieniędzy, tak więc nie będziemy głodować już do końca życia naszych wnuków i jeszcze więcej, ale nie mam zamiaru wszystkiego roztrwonić w kila lat. Musimy jeszcze sporo kupić do domu. Jutro postaram się pozałatwiać wszystkie formalności. Muszę iść też załatwić papiery na to żebyśmy mogli otworzyć warsztat samochodowy. Myślę, że tutejsi sąsiedzi nie będą mieć żadnych kłopotów z nami. Nie mamy samochodu, muszę się tym też jutro zająć, może nawet coś kupimy ciekawego. Na pewno by się przydał jakiś rower czy coś. No i Sakura, przyrzekam, że kupię jej cokolwiek będzie chciała. Według mnie ona jest najbardziej poszkodowana z nas wszystkich i na pewno na nią nie będę oszczędzał pieniędzy. Jutro zrobimy napad na sklepy. Oczywiście resztę paczki biorę ze sobą, o ile w ogóle oni wstaną rano. Ta podróż ich wymęczyła. Mnie także. Dochodziła godzina 03:45, kiedy to moje oczy zamknęły się.  

***



Było mi wygodnie, cieplutko i na prawdę dobrze. Nie pamiętam kiedy ostatnio się tak świetnie czułam. Leżałam sobie z zamkniętymi oczyma w najlepszym łóżku na świecie a promyczki słońca ogrzewały mi bladą twarz. Położyłam się na plecy i otworzyłam wyspane oczka. Był już poranek, a dokładnie 09:30. Czułam, że odespałam wszystkie możliwe dni, choć pewnie jakbym mogła to spałabym jeszcze z parę godzin. Leżałam i myślałam co teraz mam ciekawego zrobić. Mimo oporu mojego zaspanego mózgu, serce kazało mi ruszyć tyłek i wstać. Tak też zrobiłam, powolutku podniosłam się i postawiłam nogi na ziemi. Gdy próbowałam się podnieść, poczułam piekielny ból w złamanej kostce. Od razu straciłam równowagę i upadłam na ziemię.
 - To dopiero orzeźwiająca pobudka! - Pomyślałam. Chwyciłam bolące miejsce i skrzywiłam twarz, czekając aż przejdzie. Ale to nie chciało przejść. Czołgając się po podłodze, wślizgnęłam się do łazienki. Zamknęłam od środka i zaczęłam szybko odwiązywać bandaż. Myślałam, że może mam go zbyt mocno zaciśnięty. Ale rzeczywistość była inna. Cała kostka była na nowo spuchnięta i poczerwieniała.
- Zachciało mi się chodzić bez kul! Teraz jest jeszcze gorzej! Cholera! - Krzyczałam na siebie w duchu. Wsadziłam nogę pod prysznic i oblałam ją zimną wodą, później ją wytarłam i nałożyłam chyba poczwórną ilość maści. Zawinęłam ją w bandaż i wsadziłam do specjalnego buta. Ból powolutku ustępował. Powoli wstałam i ubrałam niebieską koszulkę na ramiączkach, jeansowe spodenki zrobione ze spodni i skarpetki. Włosy tylko rozczesałam. Skacząc na jednej nodze wyszłam z ubikacji. Zaczęłam rozglądać się po pokoju w ramach poszukiwań moich kul. Znalazłam je obok drzwi i od razu je założyłam. Poczułam się pewniej. Powoli dochodziła godzina 10:00. Postanowiłam otworzyć szklaną szybę i zaczerpnąć  trochę świeżego powietrza, ponieważ czułam jak kręci mi się w głowie. Kiedy doszłam do barierek głęboko zachłysnęłam się powietrzem. Niesamowite, że tutaj ono pachniało inaczej, czyściej. Oparłam kule o ścianę i chwyciłam dłońmi poręcz. Wiatr delikatnie muskał moje policzki i bawił się kosmykami włosów. Patrzałam przed siebie, na spokojne morze i żółte słońce. Kontem oka widziałam, że z tamtego domu też ktoś wyszedł. Była to osoba bardzo wysoka z długimi włosami. Nie pasowała mi na dziewczynę. To był zdecydowanie chłopak. Dostrzegłam jak się patrzy w moją stronę. No i niech się patrzy, ja nie mam zamiaru. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi i wychyloną głowę Shikaku. Uśmiechnęłam się do niego. Po chwili stał tuż obok mnie.
- Śniadanie już gotowe, zejdziesz ?
- Tak, za chwilę. - Widziałam po nim, że chce o coś spytać, ale nie wie jak to ma zrobić. Oparł się łokciami o balustradę .
- Jak się spało? Długo już tutaj stoisz?
- Nie, przed chwilką wstałam. - Kłamałam jak z nut.
- Coś Ci upadło rano? Usłyszeliśmy jakby ktoś upadł.
- To wpadłam! - T-ttaak... Spadły kule... Mi! Jakoś tak wiesz, po prostu... Wyjechały z rąk. - Wydukałam z siebie.
- Jedziemy dziś załatwić kilka spraw na mieście, a później mamy zamiar zabrać Cię na niemałe zakupy. Co Ty na to?
- Serio?! No to świetnie! - Na prawdę się cieszyłam. Uwiesiłam się na jego szyi i pocałowałam w policzek.
- No to zrób sobie listę rzeczy, które chcesz i jak wrócimy to pojedziesz z nami. A teraz chodź, bo jedzenie Ci wystygnie.
- Okej! - Chwyciłam za kule i ostrożnie udałam się na parter, gdzie wszyscy już jedli. Weszłam ostrożnie do jadalni, gdzie niesamowicie pachniało... No po prostu wszystkim! Na długim stole był świeży chleb i jeszcze chyba ciepłe bułki. Był też miód w malutkim półmisku, brzoskwiniowy dżem, mleko, kakao, kawa, szynka, ser po prostu czego by się tylko chciało to tam się to znajdowało. Ja po prosiłam o to aby zrobili mi grzanki z nutellą i do tego kazali mi wypić mleko, którego nie lubię. Dużo gadaliśmy o tym co, kto ma w pokoju i ogółem o całym domu. Dowiedziałam się, że chłopaki chcą otworzyć własną działalność, hmm... fajnie! Coś się tutaj będzie dziać. Samochody, motory... Mrr! Po zjedzeniu wszystkiego, przeciągnęłam się niedbale na krześle i słuchałam o czym gadają chłopcy. Ze stołu już wszystko znikło, tylko były szklanki z czarną kawą, którą pili. Stwierdziłam, że pójdę na górę zrobić moją listę potrzebnych i tych nie potrzebnych rzeczy, które mi kupią.  

***


- I co Ci powiedziała?
- Że kule jej spadły...  
- Wierzysz jej?
- Nie... Tam coś się stało, widziałem jak ciężko oddychała i jak mocno trzymała się tej obręczy, jakby miała zaraz spaść. Do tego była blada jak ściana, a na nodze miała już bandaż z butem.  
- No w końcu też już wstała...
- Ale sama mi powiedziała, że przed chwilą wyszła z łóżka. Tak szybko by to zrobiła? Przecież musi jeszcze nanieść maść i bandaż.
- Sam nie wiem. - Obydwoje nie wiedzieliśmy co się z nią dzieje. Rozmawiałem o tym jadąc z Manami'm do urzędu, naszym nowo kupionym samochodem - Toyotą Hilux.  Bestia jak nic i do tego po prostu piękna w oczach. Wiem, że mogę sobie na nią pozwolić, tak więc nie zastanawiałem się długo. Wracając do Sakury, niby wesoła, niby z nami ale jakby nie w tym świecie. Nie uwierzyłem jej rano. Według mnie upadała. Muszę mieć ją na oku, nie dam sobie odebrać kolejnej osoby, która jest częścią mnie. W urzędzie wszystko się odbyło bez najmniejszych kłopotów. Dostaliśmy możliwość otworzenia własnego zakładu mechanicznego, czyli od dziś „Car Design„. Teraz do domu po Sakurę i na zakupy.

***

No to tak, od góry zaczynając. Czapka... Nie przecież mamy środek lata! No ale czapka z daszkiem, by się przydała. Niżej. T-shirty, topy, koszulki na ramiączkach, jakieś sweterki/polarki, bluzy z kapucą, kurtka, płaszczyk, bolerko, kamizelka. Niżej. Spodnie, spodenki, rybaczki, rajstopy, podkolanówki, skarpetki, wszelkiego rodzaju buty. Możliwe, że i na obcasie. No i oczywiście bielizna, gumki do włosów, kolczyki, grzebień... Hmm, coś jeszcze? Pewnie tak, ale to się zobaczy na zakupach.
- Chłopaki mają za niedługo przyjechać i pojedziemy! - Postanowiłam jeszcze wejść do łazienki i się po prawić. Ułożyłam na nowo włosy, które i tak były w totalnym nie ładzie. Patrzałam na swoje odbicie w lustrze i myślałam czy kiedykolwiek ktoś jeszcze mnie zechce. Taką dziewczynę z bagażem to pewnie omijają szerokim łukiem a z drugiej strony nie szukam chłopaka na pocieszenie i ucieczkę od rzeczywistości.
Myślałam dużo o tym dzisiejszym upadku, nie wiem co się dzieje.
- Właśnie, muszę nałożyć jeszcze maść, tak na wszelki wypadek.- Ściągnęłam but i bandaż. Noga nadal była cała opuchnięta i zaczerwieniona. Nawet najmniejszy dotyk sprawiał ból, ale nie mogłam dać po sobie poznać, że coś jest nie tak musiałam wytrwać do końca dzisiejszego dnia. Obmyłam dokładnie całą nogę zimną wodą i wytarłam ją w ręcznik. Chciałam aby ból minął jak najszybciej, dlatego wyciągnęłam z półki spray do zamrażania. Pamiętam, że któryś z braci tego używał jak grywał w piłkę nożną i gdy coś mu się stało, to żeby uśpić ból tym właśnie spryskiwał. Tak więc, całą kostkę tym po psikałam. Odczekałam chwilę i po prostu cud! Już po 10 minutach stałam o własnych siłach na nogach. Na prawdę nic mnie nie bolało, dosłownie! Byłam szczęśliwa, ponieważ wiedziałam, że to będzie na prawdę cudowny dzień. Szybko wyprałam bandaż, schowałam żel i odłożyłam kule do konta. Wyszłam z łazienki i ubrałam na siebie białą koszulkę na ramiączkach i niebieskie jeansy.  Do tego czarne, znoszone już trampki. Uśmiech nawet na chwilę nie znikał z mojej twarzy. Po chwili zauważyłam jak na nasze podwórko, nowiusieńki, piękny, terenowy, czarny samochód. Była to Toyota Hilux. Bestia, a nie samochód.
- Kto tym jeździ? Taka fura... - Myślałam i czekałam aż ktoś wyjdzie z niego. Już po paru sekundach w samochodu wyszedł, nikt inny jak mój uradowany braciszek z drugim, również szczęśliwym bratem.
- Kupili go?!? - Pierwsze co mi na myśl przyszło, to właśnie to. Ale po chwili pomyślałam, że pewnie mają go w naprawie albo coś. No ale moje zastanowienia szybko rozwiał Shikaku.
- I jak, fajny nie? - Zapytał szczerząc się w moją stronę. Wszyscy bracia się zlecieli i oglądali to cudo. Miała ona tylko 4 miejsca, więc nie pomieścimy się wszyscy, nie wiedziałam jak chcą jechać wszyscy na te zakupy. No chyba, że wejdą do tego wielkiego bagażnika z tyłu. Patrzałam jak wszyscy koło niego chodzili i go oglądali, nagle Shikaku zawołał:
- No to jak siostra, jedziesz czy nie?
- No pewnie, już schodzę! - Odparłam mu bez najmniejszego zastanowienia, jakby mechanicznie. Szybko zbiegłam ze schodów, mało co się nie zabijając. Nie minęło nawet 5 minut, a ja byłam na dole obok samochodu. Stałam i tak jak pozostali przyglądałam się mu.
- No fajny, samochód jak samochód. - Odpowiadałam. Ci jednak nie mogli się mu napatrzeć. Nie chciało mi się tak stać, więc po chwili wpakowałam się na przód i nie miałam zamiaru zmieniać miejsca. Po chwili tuż obok mnie usiadł Shikaku. Zapalił silnik.
- Jedziemy tylko we dwoje? Chłopaki nie jada? - Zapytałam, spoglądając na nich jak już się oddalaliśmy od domu.
- Postanowili, że sami pojada kiedy indziej.  
- Oki.  - Odpowiedziałam rozglądając się po pięknym wnętrzu samochodu. Po jakiś 20 minutach jazdy zaparkowaliśmy obok ogromnego sklepu, zwanego: Fort Wenus Odaiba. Czyli wielkie centrum handlowe. Na samą myśl o tym co tam się znajduje, serce mi skakało z radości. Wyszłam z samochodu i udałam się razem z Shikaku do głównych drzwi wejściowych. Środek tego sklepu był niesamowicie duży. Nie wiedziałam gdzie mam patrzeć a tym bardziej iść. Podeszłam do stojaczka z mapkami tego miejsca i wzięłam jedną. Po rozłożeniu, nie grzeszyła małymi rozmiarami. Podszedł do mnie Shikaku.
- To co, gdzie idziemy?
- Na początek tutaj. - I wskazałam mu palcem. Patrzałam w mapę i szłam przed siebie a Shikaku mnie ciągnął to w prawo to w lewo na wypadek gdybym miała gdzieś dobić. Pewnie to dość śmiesznie wyglądało.  
- O tutaj są ręczniki takie rzeczy kąpielowe, wchodzimy? - Zaproponował.  
- A nie lepiej wejść tutaj pod koniec? No chyba, że chcesz taszczyć to wszystko po całym tym centrum.
- No też racja, to zejdziemy tutaj na końcu. - Odpowiedział ze zmieszaniem na twarzy i szliśmy dalej. Po mojej lewej stronie ukazał się salon fryzjerski Jean Louis David.
- O! Salon fryzjerski, wejdziemy? Najwyższy czas podciąć końcówki! - Powiedział z wielkim uśmiechem na twarzy i puścił mi oczko.
- Hmm... Zejdziemy tutaj później. - Sama nie wiem dlaczego tak mu właśnie odpowiedziałam. Chciałam przecież stać się inną osobą, zmienić się. Coś jednak nie pozwalało mi tam wejść. - Sklep z bielizną... - Pomyślałam sobie i chciałam tam wejść, no ale kurczę, Shikaku... No jak to tak z nim? Ym, no trochę nie pyka... Nie wiedziałam jak mam mu powiedzieć, że chcę tam wejść sama. Stanęłam zatem niedaleko tego sklepu i niby szukałam czegoś na mapie. Myślę że się zorientował o co mi chodzi, bo po chwili powiedział mi, że idzie zobaczyć czy mają jakieś fajne męskie naszyjniki i jak coś kupię to mam tam przyjść, po czym wręczył mi sporą ilość pieniędzy i się rozłączyliśmy. Schowałam mapkę do kieszeni i niepewnie weszłam do sklepu. Tam za ladą stała pani kasjerka. Zaczęłam się rozglądać po wystawionej bieliźnie i szczerze mówiąc wszystko było na prawdę śliczne. Zauważyłam też, że są tutaj topy, teraz tylko musiałam jakoś zagadać do sprzedawczyni. Gdy ja myślałam jak to zrobić, ona pierwsza zapytała:
- Witam, mogę w czymś Ci pomóc? Szuka Pani czegoś konkretnego?
- Tyle pytań, a w mojej głowie brak na nie odpowiedzi! - Dzień dobry. To znaczy, chciałabym kupić komplet bielizny.
- A jaki nosi Pani rozmiar?- Zapytała się mnie i zmierzała ku stoiskom z biustonoszami. Nie wiedziałam co mam jej odpowiedzieć, nie miałam pojęcia jaki nawet nosze rozmiar. Zawsze nosiłam materiałowe, a one były wszystkie na mnie dobre.
- Jeżeli nie wiesz, to zapraszam do przymierzalni, zmierzysz sobie obwód pod biustem, w biuście i coś na pewno znajdziemy. - Zgodziłam się na takie rozwiązanie. Pani podawała mi po kolei różnorakie biustonosze, abym przymierzała i stwierdziła czy jest ok czy nie. Gdy założyłam pierwszy, a był to biały z takimi ładnymi falbankami, doznałam szoku termicznego. Moje piersi się automatycznie podniosły i wyglądały w nim niesamowicie. Już wiedziałam, że na pewno go kupię. Zostawiłam sobie go w przymierzalni i po prosiłam ją aby podała mi jakiś ładny czarny, taki prosty, bez niczego, o tym samym rozmiarze. Po chwili dostałam oczekiwane ubranie, oczywiście pasował jakby był na mnie szyty. No to miałam już dwa, ale jeszcze chciałam jeden taki, jak wyjdę z kąpieli, czyli też biały, ale taki normalny bez niczego, jeszcze biały materiałowy i jeden czarny, push-up  ale jakiś z koronkami na brzegach. Wszystkie wymagane rzeczy od razu dostałam do ręki i na koniec jeszcze po prosiłam o czarny i biały top. Byłam niesamowicie podekscytowana, kiedy wyszłam z tego sklepu z pełną torbą. Shikaku już czekał na mnie z uśmiechniętą miną.  
- I jak, kupiłaś?
- Pewnie.
- To gdzie teraz idziemy?
- Tam! - I pokazałam mu palcem sklep nazwą podobny do C&A, ale nie jestem w 100% pewna czy to był on... Gdy weszliśmy, Shikaku zabrał mi torbę z zakupami i kazał wybrać coś sobie, a sam poszedł na męski dział. Chodziłam i rozglądałam się między półkami i wieszakami. Był bardzo duży wybór w sukienkach, spodenkach i letnich ubraniach. Nie wiedziałam od czego mam zacząć, no to zaczęłam wrzucać do koszyka sukienki o rozmiarze 34-36. Bardzo mi się podobały sukienki przed kolana, nic dłużej! Ewentualnie równo z kolanami. Wiedziałam, że mam ładne zgrabne nogi, więc mogę zaszaleć. Jeszcze jakbym była ze 10 cm wyższa to już w ogóle super by było. Przeważnie były to sukienki bardzo zwiewne, z dekoltem, na ramiączkach bądź bez. Bardzo mi się podobają sukienki w stylu Vanessy Hudgens.  Ona je ma na prawdę śliczne. Takie też wrzucałam do koszyka, zabrałam też jedną, całą ciemnozieloną. Była ona odświętna, no ale co mi zależało przymierzyć. Miałam około 10 sukienek w koszyku od 100 zł i wzwyż. Potem poszłam pooglądać koszulki. Były na prawdę różne, z napisami, bez, z cekinami, białe, kolorowe. Z ubrań już nic ładnego nie widziałam, więc poszłam na dział z biżuterią i od razu mi się wiele rzeczy spodobało. Na przykład kolczyki z piórkami! Świetne, po prostu boskie, musiałam je mieć. Zabrałam też dwie pary kuleczek i jedne wiszące w takim jakby starożytnym stylu. Spodobała mi się jedna bransoletka, która pasowała do tych brązowych kolczyków. Po obejściu całego stoiska, wzięłam jeszcze parę rzeczy. Na końcu poszłam wszytko przymierzyć i oddać rzeczy, które na mnie nie pasowały. Podeszłam do Shikaku, on też oglądał ubrania i widziałam, że ma coś już w koszyku. Pomogłam mu wybrać koszulę i po szliśmy zapłacić. Potem od razu weszliśmy do ZARY. Następnie zaliczyliśmy sklep o nazwie RESERVED. Tam chyba byliśmy najdłużej i kupiliśmy najwięcej. Ja kupiłam sobie dwie bardzo ładne chustki, o kwiatowym wzorze z takimi małymi sznureczkami na końcach. Paski do spodni. Później przechodząc obok działu z rękawiczkami, natknęłam się na czarne, skórzane, rękawiczki bez palców. Od razu mi się spodobały i po chwili wylądowały w koszyku. Wchodząc na dział z biżuterią, zauważyłam bardzo ciekawy naszyjnik, który jako wisiorek miał nieduży zegar. Zawiesiłam go sobie na szyi i postanowiłam dodać do koszyka, tak samo jak z wisiorkiem o motywie aparatu fotograficznego. Przyłożyłam do ucha i na prawdę świetnie się prezentowały. Widziałam też parę oryginalnych bransoletek, wykonanych z pasków ze sznurka. Wychodząc z tego działu, zabrałam paczkę gumek go włosów, pudełeczko ze wsuwkami, jedną opaskę do włosów, czarne, kwadratowe okulary i jedne takie jak to ja na nie mówię z dzikiego zachodu. Później były sweterki, polary, kamizelki i kurtki. Oczywiście gdy zobaczyłam bluzę z napisem "Paryż", to nie było mowy, że jej nie kupuję. Była bardzo elegancka, czyli identyczna jak sam Paryż. Był na prawdę  duży wybór kurtek, płaszczy i żakietów. Wybrałam sobie sportową, czarno-fioletową kurtkę, długi, ciemno-zielony płaszczyk, do kolan, taką krótką, czarną kurteczkę. Nie była ona ze skóry ale była do niej podobna. Sięgała mi tak do połowy talii i kończyła się ściągaczem. Miała zamek, lecz go się nie zapinało. Zobaczyłam na prawdę dwie, bardzo ładne kamizelki i wzięłam jedną białą, z takimi przypinkami z boku i jedną kremową. Skusiłam się również na króciutki, czarny żakiet z malutkimi kieszeniami, po bokach. Przechodząc obok stoiska z sukienkami zatrzymałam się, oby zobaczyć dokładniej, taką szarą sukienkę, bez ramiączek, bardzo mocno zwężaną a talii. Postanowiłam zabrać ją do przymierzalni tak samo jak czarno-różową, króciutką, spódniczkę z przewiewnego materiału. Wzięłam też dwie w drobną krateczkę z kieszeniami i jedną taką do kolan, rozłożystą na dole z niebieskimi kwiatami. Wszystkie świetnie na mnie pasowały, nawet ta szara. Idąc już w stronę kasy, weszłam jeszcze po spodnie, rybaczki i spodenki. Wzięłam dość dużo z każdego działu i szłam w stronę butów. Spodobały mi się takie wysokie, biało-zielonkawe adidasy i czarne, z tym że już normalnej wysokości. Przymierzyłam też dwie pary trampek, które później zabrałam, tak samo jak sandały i klapeczki japonki. Długo zastanawiałam się nad kupnem butów na obcasie. Nie wiedziałam do końca czy to będzie dobry pomysł.
- Przecież ja w tym nie umiem chodzić!- Mówiłam w duchu do siebie, ale jak paradowałam w nich po sklepie to ani razu mi się noga nie podwinęła ani nic, takiego. Przełamałam się i dałam do koszyka, piękne, turkusowe buty na dość wysokim obcasie i niewielkiej platformie Prezentowały się na prawdę zjawiskowo, tylko jeszcze musiałam się w nich nauczyć dobrze chodzić. Na sam koniec poszłam po jakąś torebkę. Wzięłam jedną, małą, turkusową z takimi frędzelkami i jedną dużo od tamtej większą, skórkową, brązową. Razem z Shikaku po szliśmy za to wszystko zapłacić. Cena była kolosalna, ale to się nie liczyło jak to powiedział mój mądry braciszek. Wyszliśmy z tego sklepu strasznie obładowani torbami, ale wrzuciliśmy to wszystko do dużego koszyka i cisnęliśmy go dalej przed siebie. Po drodze ze szliśmy jeszcze oczywiście do INGLOTA, ROSSAMNNA i SEPHORY. Kupiłam tam tusze to rzęs, zalotkę, puder i wiele, wiele innych rzeczy. Idąc już z powrotem, weszliśmy jeszcze do sklepu z strojami kąpielowymi. Kupiłam dwa stroje, jeden czarny, bardzo skąpy a drugi ciemno zielony, ale już bardziej... "Przyzwoity", jak to stwierdził Shikaku... Kupiłam również samą górę ze stroju, żeby sobie chodzić tylko w niej i na przykład w spodenkach a nie używać tej z kompletu. Weszliśmy też do Saturna, ponieważ Shikaku chciał mi kupić mp4, laptopa, aparat fotograficzny i telefon. Nareszcie! Wybrałam sobie białego laptopa z Toshiby, czarną mp4 z Philipsa, czarną lustrzankę Olympus e-520 i nowoczesny telefon. Po drodze zeszliśmy na lody do lodziarni i tam na chwilę odpoczęliśmy. Nogi mnie już strasznie bolały i chciałam jechać do domu. Przy wyjściu był ten nieszczęsny fryzjer. Za namowami Shikaku, poszłam tam i oddałam się w ręce specjalisty. Zapytał się co chcę zmienić w swoich włosach, na to ja mu odpowiedziałam, że chcę aby mi je ściął, tak trochę za połowę pleców i wystponiował końce. A co do grzywki to tylko podciąć na równo końcówki. Młody stylista od razu zabrał się do pracy. Po jakiś 30 minutach już byłam gotowa. Fryzjer na prawdę się postarał i mu wyszło świetnie. Nie mogłam się napatrzeć na własną, nową fryzurę. Bratu też się bardzo podobało. Zapłaciliśmy i wyszliśmy z salonu. Po drodze po szliśmy do tego sklepu z pościelami  i ręcznikami. Tam też kupiliśmy parę rzeczy. Po dojściu do samochodu, włożyliśmy wszystkie rzeczy na tył a sam koszyk odniosłam na jego miejsce. Dochodziła godzina 14:30. Nie czułam bólu kostki, tak w ogóle to od pewnego czasu ja wcale jej nie czułam. Ale widocznie tak do działało. Weszłam do samochodu i zapięłam pas.

 - Musimy jeszcze zjechać do paru sklepów. - Powiedział, jak jechaliśmy już w samochodzie.
 - He? Po co? - Odpowiedziałam ze zmęczeniem. Nie chciało mi się już nigdzie jechać, byłam strasznie zmęczona, a nogi odmawiały mi posłuszeństwa. Czułam się strasznie senna, a że ten spray przestaje działać, już nie mogłam mocno stanąć na tą nogę. Chciałam być jak najszybciej w domu. Dochodziła godzina 18:00, kiedy Shikaku poszedł do jakiegoś sklepu, już nawet nie wiem jak się on nazywał. Noga bolała coraz bardziej, a łzy znowu same wpływały mi do oczu, nie umiałam osuszyć oczu nawet na chwilę. Żałowałam, że nie zabrałam ze sobą tego spraya, bardzo tego żałowałam. Po jakiś 15 minutach cierpień, ból przestał mi dokuczać a przez szybę samochodu uwidziałam jak Shikaku idzie w moją stronę. Szybko otarłam twarz i przybrałam normalny wyraz twarzy.
 - No, mamy już chyba wszystko. Teraz do domu.
- No na reszcie, do jasnej cholery! - Krzyczałam zła w duchu. Po około godzinie dojechaliśmy do domu. Moja noga bolała gorzej niż podczas złamania. Zabrałam ze sobą parę toreb i udałam się z trudem na górę. Resztę rzeczy obiecali mi wnieść na górę sami. Weszłam do łazienki i zamknęłam się od środka. Upadłam na płytki i zaczęłam płakać. Chwyciłam się za kostkę w nadziei, że mi przejdzie jak wcześniej, ale to nic nie dało. Powoli podeszłam do wanny i zlałam kostkę zimną wodą. Chciałam znowu z psikać ją tym spreyem, lecz poczułam jak cały pokój się rusza, co oczywiście było nienormalne. Zaczęło kręcić mi się z głowie. Nic nie słyszałam, a mój oddech powoli zanikał. Straciłam kontrolę nad swoim ciałem. Ostatnie co widziałam i poczułam, to czarne plamki przed oczyma i ból prawej części twarzy.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz