21.11.2012

7. Nowy dom.


Stałam na chodniku i nie umiałam uwierzyć własnym oczom. Przecierałam je ale to nic nie dawało, nadal miałam ten obraz przed oczyma. Nie umiałam nic powiedzieć, ani jęknąć. 

- Podoba się? - Zapytał rozpromieniony Shikaku z uśmiechem na twarzy. Nadal nie umiałam nic z siebie wydusić. Tylko pokiwałam głową i szeroko się uśmiechnęłam. Też bardzo się cieszyłam, bo to co zobaczyłam po prostu zwalało z nóg. Już przed ogrodzeniem było ładnie wyłożone kremowo-żółtą posadzką, tak samo jak u pozostałych mieszkań. Ten kamień wił się aż do schodów, a po jego bokach posadzone były małe krzaczki, które były zdecydowanie większe w momencie rozpoczęcia się schodów prowadzących do drzwi frontowych. Większego domu nie widziałam nigdy w życiu! Cały otoczony był wysokim, metalowym, czarnym, kutym płotem. Każde przęsło oddzielał masywny i biały z wyrzeźbionymi cegiełkami, słup z betonu. Brama wjazdowa i furtka była wyższa od samego płotu, który miał chyba z 2,5 metra. Wyglądały taka samo jak pozostała część odrodzenia z tym ze ich czubki były zaokrąglone, a przęsła miały wgłębione góry. Na każdym przęśle wraz z bramą i furtką, był motyw listków i gałęzi. Wyglądało to bajecznie. Zbliżyłam się do furtki. Obok niej, na śnieżnobiałym murku zobaczyłam czytnik i domofon. 
- Łaa... Prawie jak w białym domu... - Było otwarte więc spokojnie mogłam wejść. Zamknęłam od razu za sobą. Przede mną ukazał się cudowny widok. Na wprost mnie malował się piękny zielony gaj. Pod stopami miałam wcześniej opisany chodnik. Po mojej prawej stronie, prócz małych krzaczków, były równiuteńko zasadzone drzewa wiśni. Akurat kwitnęły, więc widok był bajeczny. Pomiędzy nimi stały wysokie lampy oświetlające przejście, takiego koloru i motywu jak całe ogrodzenie. Były też między nimi dwie ławki, podobne do tych jak na ulicy. Za to z lewej strony zaczynał się prawdziwy raj, raj na ziemi. Były drzewa, dwie ławeczki i piękne, wysokie lampy, ale było też ogromne oczko wodne, z którego wychodziła fontanna. Postanowiłam podejść trochę bliżej, w końcu to nasz dom. Nie ma się czego bać. Szłam prosto przez tą ścieżką, która prowadziła do frontowych drzwi domu. Zatrzymałam się w połowie i odwróciłam się w lewą stronę. Oczko wodne było okrągłe i bardzo duże. Na jego brzegach były zasadzone, malownicze kwiaty. W jego środku, po wodzie, spokojnie pływały białe i lekko różowe lilie, na których czasami ukazywała się zielona żabka. Woda w nim była granatowa, a czym głębiej tym była ciemniejsza. W samym środku, jakby z wody wynurzało się ogromne drzewo. Drzewo Wiśni. Nie mam pojęcia z czego ono jest zrobione, ale jest piękne jak cała reszta. Czupryna tego drzewa była bardzo rozłożysta. Mało co, a by nie wyszła poza samo oczko. Całość wyglądała niesamowicie uwodzicielsko. Obok roślinek dookoła niego, był wysypany biały kamyczek, który rozchodził się w stronę malutkich punkcików z różnorakimi kwiatami. Oczywiście nie obeszło by się bez ławeczek, które stały przed i za nią. Powoli podpierając się kulami, postanowiłam podejść do oczka i spojrzałam na to wszystko z bliska. Dotknęłam jej masywnej konstrukcji. Rozglądając się spojrzałam na te wszystkie roślinki. Były śliczne i takie zadbane. Trawa była tak intensywnie zielona, niczym specjalnie zabarwiona. Gdzie nie gdzie latały barwne małe i duże motylki. Odwróciłam się w stronę domu. Jak chciałam zobaczyć cały, to musiałam kręcić głową do góry i w boki albo po prostu się cofnąć o kilkanaście kroków. Po mojej prawej stronie były duże, masywne i wydawałoby się, że z porcelanowe schody i dębowe drzwi z trzema, kolorowymi szybkami u góry, masywną klamka z mosiądzu i dużą głową lwa na środku. Za Do nich prowadziła ścieżka zmieniająca się z białego kamyczka na kremową ścieżkę, jak w gaju. Przed drzwiami był duży kremowo - brązowy podest, na który się wchodziło prosto ze schodów. Po prawej i lewej stronie drzwi były po dwa filary, wykonane w starożytnym stylu. Jak przed jakąś Grecką świątynią. Po obu stronach było też, jedno duże okno w kolorze drzwi. Za nimi było widać delikatne i stylowe firanki. Piętro wyżej też w tym samym miejscu znajdowały się okna, lecz nad drzwiami było olbrzymie okno zaokrąglone na czubku. Cały dom był koloru e cre. Od dołu miał jakieś wzorki. Postanowiłam zajść na tyły domu. Powolutku szłam piękną ścieżką między kwiatami białych i czerwonych róż, krzaczkami i lampami. Ścieżka była po lewej stronie domu. Szłam powolutku, cała podekscytowana tym co zobaczę. Nagle ścieżka z kamyczków się skończyła i były trzy podświetlane, drewniane schodki. Weszłam po nich i znalazłam się w sumie na podeście, który był wykonany cały z ciemno brązowego drzewa. Dookoła lampy, krzaczki, drzewa a obok ogromnego basenu z jacuzzi była dziura aż do samej ziemi, w której rosła sobie najprawdziwsza palma. Idąc wzdłuż basenu, gdzie woda pięknie się mieniła w świetle słońca, po mojej prawej stronie była szklana ściana domu, a nad nią zadaszenie niczym z liści jakiegoś drzewa egotycznego. W tym miejscu znajdowało się parę leżaków i kilka roślin doniczkowych.
- Wieczorem będzie tutaj bardzo romantycznie. - Od razu przeszło mi przez myśl. Po lewej stronie, przed basenem były leżaki. Wyglądały na bardzo drogie i solidne. Szłam dalej, i znowu weszłam po takich samych schodkach jak poprzednio. Na tej drewnianej płycie była duża altanka, grill a po prawej stronie, trzy stopnie niżej, za odsuwaną szklaną szybą  duża kanapa i stolik. Podeszłam bliżej basenu, spojrzałam na swoje odbicie w wodzie. Uśmiechnęłam się i podeszłam bliżej ogrodzenia, bo za nim było morze. Piękne turkusowe morze i czysta, żółta plaża. Tak długo na to czekałam. Zdjęłam buta, skarpetkę. Otwierając ciężką bramę, wyszłam z naszego terenu. Moja stopa poczuła piasek. Zamknęłam za sobą, położyłam kule na ziemi i na jednej nodze podskoczyłam do morza. Cała zdyszana stałam już przed nim. Widok był piękny. Setki kilometrów czystego i ciepłego morza. Miliony ziarenek złocistego piasku i to wszystko na co dzień. Słońce już powoli zachodziło, i ukazał się niesamowity zachód słońca. Usiadłam na piasku i patrzałam na niego aż całkowicie się schowało. Woda była spokojna, tylko lekko muskała moje palce zdrowej stopy. Jak to się w ogóle stało, że mamy taki dom? Taki piękny dom? Nie mieściło mi się to w głowie. Siedziałam w spokoju, i nawet nie spostrzegłam, że słońca już dawno nie ma na horyzoncie. Zaświeciły się więc wszystkie lampy. Nawet te na plaży. Postanowiłam wrócić z powrotem. Pomału wstałam i odwróciłam się w stronę domu. Zatkało mnie. Wszystko było lekko podświetlone, wyglądało to tak magicznie, jak nie z tego świata. Każdy dom był inaczej oświetlony. W prawie każdym świeciło się po kilka świateł w określonych pokojach. W żadnym jednak nie było widać przemieszczających się ludzi, no może w wyjątkiem jednego okna, gdzie ktoś stał i patrzył... Na mnie? Była to dość wysoka, umięśniona osoba. Nie widziałam jej twarzy, ale dało się rozpoznać, że był to mężczyzna. Ale w ten chwili nie obchodził mnie. Chciałam już zobaczyć wnętrze naszego domu, dlatego podskakując po chwili znalazłam się obok kul i mojego buta z skarpetką. Zabrałam wszystko i powolutku udałam się do domu. Od razu na wejściu można było usłyszeć głosy braci. Śmiali się i cieszyli jak małe dzieci a mnie po raz kolejny zatkało. Dom był przepełniony elegancją i wdziękiem. Weszłam tylnymi, szklanymi drzwiami i od razu byłam w pokoju gościnnym. Chcąc z niego wyjść po prostu weszłam trzy schodki wyżej i byłam w jadalni. A znowu trzy schodki niżej była już kuchnia. Wszystkie trzy pomieszczenia nie oddzielała ani jedna ściana. Mniej więcej na środku stały solidne, drewniane kręcone schody. Gdzieniegdzie znajdowały się małe kwiatuszki w doniczkach. Na środku kuchni był jajowaty, puszysty dywan, a podłoga była z ciemnych, drewnianych paneli, jak cała reszta parteru. Na wprost od kuchni, była jadalnia na 12 osób. Duży stół i nie wiele mniejsze krzesła, pięknie ze sobą współgrały. Szłam powoli w głąb domu. Weszłam do ubikacji, a tak mi się przynajmniej wydawało, ponieważ trzy pomieszczenia znajdujące się jakby w oddzielnym pokoju okazały się pralnią, spiżarnią i garderobą. Wyszłam stamtąd i udałam się w lewo, czyli do pokoju gościnnego, gdzie siedzieli chyba wszyscy. Tak, nie myliłam się, byli tutaj. Pomieszczenie było bardzo duże. Tyłem do całej szklanej szyby stała duża plazma w 3D, co jak było widać się im bardzo spodobało. Na środku był ogromny, puszysty dywan a na nim niewielki, niski stół. Wokoło niego były duży fotel i jedna duża kanapa. W lewym kącie stal duży fikus bonsai. Od razu mi się spodobał. Na ścianach były różne obrazy. Kolor ścian był w odcieniu przypalanego karmelu a podłoga zrobiona z jakiegoś jasnego drewna. Nawet nie zauważyli że stoję w progu. Uśmiechnęłam się tylko i udałam się w stronę kręconych schodów. Powoli wchodziłam na samą górę. Gdy się na niej znalazłam, momentalnie zaświeciły się lekko światła, ukazało mi się kilkanaście drzwi i dwa korytarze. Nie wiedziałam gdzie mam iść, więc najpierw sprawdziłam wszystkie przede mną, lecz żaden z nich nie pasował do mnie. Idąc już z powrotem, po prawej stronie niepewnie weszłam do środka jednego z wielu pomieszczeń. Światła znowu się lekko zaświeciły i ukazał mi się mój własny raj na ziemi. Mój własny pokój. Na środku stały już moje paczki z ubraniami i innymi rzeczami. No to tak. Po pierwsze był mega ogromny! Ściany miał koloru ciemnego e cre. Podłoga była wyłożona ciemnym drewnem Doussie Africana. Zamknęłam za sobą niepewnie drzwi. Po prawej stronie były ruchome drzwi z szybą, a za nimi duża garderoba. Niestety pusta. Szłam dalej i przed oknem było duże łóżko, pod nim ciemno brązowy dywan a obok dwa stoliczki. Niesamowite. Obok niego, znowu po prawej stronie były brązowe drzwi. Otworzyłam je i nagle usłyszałam spokojną muzykę i zaświecające się światłą. Weszłam do środka, który okazał się moją własną biblioteką. Czuć tam było starymi książkami a lekki dym niczym z papierosa nadawał idealny klimat temu miejscu. Obok łóżka było biurko i laptop. Zeszłam ostrożnie po trzech schodkach i zamiast normalnej ściany, moja była cała szklana. Po prawej był łuk, a z lewej już normalnie prosto. Wyglądało to jak jedno duże okno, które na dodatek miało funkcję automatycznego otwierania się, jak i zasunięcia całej szyby jakby bambusową roletą. Przed szybą na podłodze były poukładane to większe to mniejsze poduszki, kilka kwiatków, dywan i duża puchata pufa.To był akurat róg pokoju, więc w nim stała wysoka lampka. Po jej obu stronach stał jeden puf. Otworzyłam do połowy szybę za pomocą specjalnego pilota. Okazało się, że za szybą jest barierka bezpieczeństwa, na szczęście prawie niewidoczna. Stałam na samym rogu i czułam, że na prawdę spełniają się moje marzenia. Wdychałam czyste powietrze i słuchałam szumu morza. Po mojej prawej stronie też był jakiś dom, tak samo nawet mieli balkon.
- Świetnie! Pewnie jakaś dziewczyna tam mieszka, to będę miała z kim gadać nie wychodząc nawet z domu. - Pomyślałam i się bardzo ucieszyłam. Widok był zniewalający. Chciałam zostać tutaj przez całą noc, co na dodatek było najnormalniej na świecie możliwe. Oderwałam się od tego widoku i zaczęłam szukać czegoś do spania w tych pudłach. Znalazłam coś i chciałam się udać do łazienki, żeby wziąć prysznic, więc po prostu kilka kroków dalej otworzyłam drzwi i już w niej byłam. Również po prawej stronie była szyba z widokiem na krajobraz, lecz w miejscu gdzie była kabina prysznicowa szyba była bardzo matowa i na dodatek miała motywy kwiatów, które wchodziły aż za sam mat. Trochę czułam się niezręcznie, no bo w sumie to widać wszystko z zewnątrz, ale na szczęście byłą tam też ta sama roleta co w pokoju więc rozwinęłam ją i mogłam się kąpać. Zamknęłam się od środka. Już po chwili nie miałam na sobie żadnych ubrań. Puściłam wodę i weszłam pod jej strumień. Oddychałam wolno i spokojnie. Delektowałam się każdą kropelką wody, każdą chwilą i sekundą. Myłam swoje ciało z maniakalną dokładnością. Ciągle myślałam o tym co się z nami teraz stało.
- Jak będziemy teraz żyć? Czy będę mieć normalne życie? Czy moje winy, zostaną mi wybaczone? Czy spotkam pokrewną duszę? - Tyle pytań, a brak odpowiedzi. Dołowało mnie to. Nie lubiłam takich sytuacji. Mimo tego wiedziałam, że nasze życie, a już na pewno moje życie się zmieni. Nie wiedziałam czy na lepsze czy gorsze, ale na pewno się zmieni. I ja też. Ja też się chce zmienić. Mój styl ubierania jest do bani. Moje włosy za długie. Mój charakter zbyt wrażliwy i strachliwy. Zbyt mało podkreślam swoje atuty. Za bardzo udziela mi się dziecięce myślenie. Zbyt często zachowuję się jak głupia nastolatka. Nie żebym była już dorosła, ale nie chce być taka jak one. Zakochiwać się od pierwszego wejrzenia, wysyłać mu na dobranoc i na powitanie dnia 100 sms i do tego 500 w ciągu dnia. Nie chcę o niego zabiegać, bo to jego rola. Chcę się stać nową osobą, lepszą. Nie chcę aby inni musieli z mojego powodu się martwić bądź się mną opiekować. Chcę być samodzielna. Nie chcę aby z mojego powodu ronili łzy i tęsknili. Dlatego będę samotna. Nie chcę aby mnie pamiętali. Dlatego zawsze będę uciekać. To wszystko staje się bardzo proste, gdy się tego chce. Mnie nic nie stoi na przeszkodzie. Mam całe dwa miesiące aby się zmienić. Kończyłam spłukiwać pianę z włosów. Wyszłam spod prysznica i owinęłam się ręcznikiem. Mój but ortopedyczny został w pokoju więc udałam się po niego. Szłam w samym ręczniku, ponieważ byłam pewna, że nikt mnie nie będzie tutaj bezczelnie podglądał. Wyszłam spokojnie z łazienki nie zamykając drzwi. Zatrzymałam się nad dużymi pudłami i zaczęłam szukać czystego bandaża. Po upływie jakiś 5 minut znalazłam go i swoją maść. Wstałam, podtrzymując lekko ręcznik. Kątem oka widziałam jak ktoś z sąsiedniego pokoju stoi w oknie i się gapi. Mimo, że miał ten ktoś zgaszone światło, to lampa wprost świeciła na jego szybę i po prostu było widać jak non stop manewruję firanką. Mam się zmienić? Tak więc odwróciłam się do tego kogoś i pokazałam mu starannie środkowy palec, prawej dłoni. Po czym udałam się do łazienki. Myliłam się. Życie tutaj nie będzie łatwe, zwłaszcza z takimi sąsiadami. Stanęłam przed lustrem i lekko podsuszałam włosy, później je starannie rozczesałam. Ubrałam się w luźne spodnie i koszulę. Zamknęłam klapę od sedesu i usiadłam na niej. Dokładnie wcierałam maść i zawinęłam kostkę bandażem. Nie ubierałam buta, ponieważ już był wieczór a w nim się niewygodnie śpi. Uchyliłam lekko okno i kuśtykając, wyszłam z łazienki. Automatycznie zgasiły się za mną światła a lekko podświetlił się mój cały pokój. Nie umiałam się na niego napatrzeć. Choć jeszcze nie było tutaj moich rzeczy, już mi się podobał taki jaki jest. Podłoga była ciepła, więc mogłam spokojnie chodzić na bosaka. Gdybym miała mp3 albo mp4 założyłabym ją, usiadła na jednej z kilkunastu poduszek i słuchała przez całą noc. Gdybym miała komórkę, zadzwoniłabym do najlepszej przyjaciółki i gadałabym z nią o tym miejscu całą noc. Gdybym miała chłopaka w Paryżu, zerwałabym z nim przed wyjazdem.
Kątem oka spojrzałam w prawo, aby zobaczyć co porabia mój podglądacz. Tym razem świeciło się tam światło i krzątało się sporo osób. Może mają jakąś imprezę? A co jeżeli nie tam nie był tylko jednej osoby, a Ci wszyscy? W każdym bądź razie, nie radzę im mnie podglądać, bo na znaku ostrzegawczym się nie skończy. Nagle otworzył się drzwi a w nich stanął Shikaku. Uśmiechnęliśmy się do siebie. On sam wodził wzrokiem po całym moim pokoju. W końcu też jest tutaj pierwszy raz.

- I jak? - Zapytał się.
- Pięknie... - Powiedziałam najprawdziwszą prawdę.
- Choć, pokaże Ci resztę domu. - I pokazał. Pokój gier, w którym były wszystkie najlepsze sprzęty do zabawy: stół do bilardu, 6 laptopów, wieża a jej głośniki w każdym roku tego pokoju, telewizor w 3D, dwa flipery, piłkarzyki  i tarcza na rzutki. Później po szliśmy do spiżarni, do pomieszczenia z sprzętami do ćwiczeń. Odwiedziliśmy też garderobę i każdy pokój braci w tym też jego, który był po tej samej stronie co mój, więc leżąc z łóżku widział morze. Na samym końcu wyszliśmy z domu, przez tylne drzwi i szliśmy w lewą stronę. Nie wiedziałam gdzie idziemy a przecież nic tam nie ma bo była tutaj niedawno i nic nie zauważyłam. Skręciliśmy za drzewami jeszcze raz w lewo i ujrzałam to, po co mnie tutaj ściągnęli. Wszyscy już tam byli. Na wprost mnie ukazały się trzy garaże samochodowe, które poprzedzał duży parking. Środkowy był zdecydowanie największy, a bo obu jego stronach były dwa mniejsze. W tym środkowym było mnóstwo narzędzi, pudeł, pudełek, puszek z farbami, różnorakich narzędzi. Po prostu obłęd. W tym z lewej był kanał i szafki. Podeszłam bliżej i zaczęłam wszystko dokładnie oglądać. Cieszyłam się razem z nimi, bo lubiłam przebywać w garażu. Kazali mi zobaczyć ten ostatni garaż na lewo. Powolutku otworzyłam duże, masywne drzwi i nie zobaczyłam nic innego niż w tamtych, z tym że ten miał drzwi na końcu i miał więcej lamp. Nawet na ścianach. Były w nim półki do zawieszenia, pudła i puszki z farbami. W rogu stał masywny automat do mieszania farb samochodowych. Było jedno okno, po prawej stronie.

 - Zajrzyj do pudeł. - Odezwał się Manami, a ja spojrzałam na niego z lekko przestraszoną miną. Obok niego byli też inni. Nie miałam pojęcia co oni kombinują. Powoli podeszłam do tych pudeł i zaczęłam otwierać. Zaczęłam szybko w pamięci przewracać kartki, czy czasami nie powiedziałam im czegoś co chciałam dostać. Ale nic. Nie umiałam sobie nic przypomnieć.
- Coś z garażem, z garażem... Myśl do cholery Sakura! - Krzyczałam do siebie w duchu. Gdy otworzyłam pudło, nagle mnie oświeciło. Już wiem co chciałam kiedyś robić. Airbrush. Kucnęłam przy tym i wyjęłam delikatni aerograf Ultra z pudełka. Był to model rodziny Harder&Steenbeck.  Pięknie się świecił. Wszystko mi się przypomniało, wszystko na nowo wróciło. Pamiętam jak dziś, że chciałam pójść w ślady Shikaku i tak jak on malować samochody. Zawsze mnie to kręciło, no i zawsze można było poznać jakiegoś fajnego chłopaka. Trochę mnie to przeraziło, bo miałam zupełnie inny plan na moją przyszłość. Chciałam iść do jakiegoś dobrego liceum, no ale w tej sytuacji...
- I co ja mam teraz zrobić? Ucieszyć się i wpaść im w ramiona? Bo pewnie oni się tego spodziewają, ale ja nie wiem. Nie tego chciałam. - Na prawdę się załamałam i z tego wszystkiego aż oklapłam  tyłkiem na ziemię.

 - Mówiłem Wam, że się jej ten pomysł nie spodoba. - Powiedział Saori.
 - Ja też, ale Wy się upieraliście. - Powiedział kolejny z braci. Zaczynali już powolutku majaczyć, więc postanowiłam się obronić. Bo na prawdę fajnie, że mi to wszystko kupili ale ja nie wiem czy dam rady tym malować. Nie wiem czy się nauczę. Tak też im powiedziałam.
 - Nie chodzi o to, że mi się to nie podoba, bo dobrze wiecie, że zawsze o takim czymś marzyłam z tym, że Wy ze mnie wtedy śmialiście się.
 - Więc o co chodzi? - Zapytał ze spokojną miną Saori.
 - Ja... ja nie wiem czy dam radę... Możliwe, że zbyt wiele oczekujecie z moich prac... A ja tak na prawdę nie umiem świetnie malować. Nie wiem czy opanuję Airbrush.
 - Co Ty mówisz? Malujesz prze bosko!  
 - I jak to nie opanujesz?! Pewnie że opanujesz, tylko wszystko spokojnie i powoli. Wszystkiego Cię przecież nauczymy.  
 - Eee...  No w końcu za coś miałaś zawsze te szóstki na koniec roku z plastyki, nie? - Każdy z braci mnie czymś zapewniał, że dam radę. Ja nie byłam do końca tego pewna. Bałam się. Ale było to bardzo, ale to bardzo kuszące. Ponieważ, dziewczyna i aerograf? Nie jeden by się zdziwił i się zdziwi! Bo będę tym malować i będę w tym wymiatać jak mało kto! Opanuję to! Naszło mnie takie uczucie, bardzo dobre uczucie. Że dam radę, że potrafię.
 - Nauczę się tego, zrobię to. W końcu nie może się to wszystko zmarnować, nie? - Powiedziałam z triumfalnym wyrazem twarzy. Bracia zaczęli się cieszyć, ja tak samo.
 - Jutro pokaże Ci gdzie co jest. Jutro też będziemy wszystko tutaj układać, tak że-
 - Według mojego gustu. Tak chciałeś powiedzieć, prawda? - Powiedziała rozbawionym głosem do Tai'ego.
 - Dokładnie tak. - Odpowiedział również się śmiejąc po czym wyszedł, zostawiając mnie samą. Te wszystkie sprzęty, one nie były mi wcale obce. Bardzo dobrze wszystko znałam. Najbardziej interesował mnie ten automat do mieszania farb. Wyciągnęłam nożyk z szafki zaczęłam zrywać z niego folię. Już po chwili stał bez niej. Był jeszcze większy bez tej folii. Do niego był podpięty płaski monitor z komputera no i oczywiście cała jego reszta. Z piskiem podsunęłam sobie jakieś duże pudło i usiadłam na nim, żeby móc poszperać w automacie. Jak nigdy interesowało mnie co jest w jego wnętrzu.  
 - Widzicie, Mała już szpera.
 - Czyli będzie dobrze.
 - Tak, będą z niej ludzie. - No dosłownie rzecz ujmując, nabijali się ze mnie.
 - Dobra, dobra wystarczy panowie. - Powiedział Shikaku. - Dochodzi już 01:00, czas się zbierać. Choć Sakura. - Wszyscy udaliśmy się do domu. W garażach była czysto i nie śmierdziało jak na razie paliwem, farbami i innymi tego typu rzeczami, więc nie musiałam się drugi raz kąpać. Choć mi osobiście nie przeszkadza ten zapach, a nawet mi się podoba. Da się do tego przyzwyczaić. Od razu poszłam do siebie na górę. Kusiło mnie jeszcze zajrzenie do mojej osobistej księgarni, ale byłam tak zmęczona i obolała że tylko wyszczotkowałam zęby, umyłam twarz, dłonie i udałam się spać. Łóżko było dość wysokie i bardzo miękkie. Dosłownie zanurzyłam się w nim. Lekko zakryłam się pościelą i nie minęłam nawet chyba minuta, jak zasnęłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz