Już powoli dochodziłam do określonego celu. Lecz im byłam bliżej, tym miałam większe wątpliwości, których wcześniej nie było. Znowu się wahałam. Znowu nogi miałam jak z waty, a dłonie przepocone. Nie miałam pojęcia dlaczego. Przecież, w domu jeszcze wiedziałam czego chcę. Dlaczego to uczucie przestało działać?! Jak gdyby pod wpływem jakiegoś czaru! Powoli dochodziłam, i słyszałam coraz bardziej głośną muzykę. No przecież w sumie nic takiego się nie stanie. Pójdę, zatańczę i wrócę. Myśl, o tym, czy zaraz stąd nie zwiać, coraz bardziej mną władała. Coraz bardziej wypełniała moja pustą od strachu głowę. Głośnio wypuściłam powietrze z ust. Nacisnęłam klamkę, kiedy nagle ktoś mnie uchwycił od tyłu i odwrócił tyłem do drzwi.
***
- O Boże, proszę zostaw mnie! Zostaw mnie! Puszczaj! - Zaczęła mi krzyczeć, kiedy to ja chciałem ją uspokoić, kładąc dłonie na jej barkach. Zaczęła się wyrywać i panikować. Na moje nieszczęście nie mogłem znaleźć nigdzie włącznika od światła, jeżeli takowe tutaj w ogóle było.
- Shizume, Shizume!-
- Puszczaj, słyszysz?! Zostaw!
- Shizume, posł-
- Aaaaa!! Ratunku, pomocy! Proszę! - Odskoczyła ode mnie i zaczęła walić pięściami po drzwiach wejściowych. Wiedziałem, że to się źle dla nas skończy. Dlatego musiałem za interweniować, trochę drastycznymi środkami. Chwyciłem ją od tyłu jedną ręką w pasie, przytrzymując jednocześnie obie jej ręce wzdłuż talii, a drugą zakryłem jej usta. Odsunąłem ją całą od tych drzwi i czekałem aż się uspokoi, ponieważ ciągle się wyrywała i szarpała. Po około 5 minutach, stwierdziłem, że mogę dopiero zacząć wyjaśniać. Na mój głos znowu zaczęła się lekko szarpać.
- Shizume, posłuchaj mnie. Nie jestem jakimś starym zboczeńcem. To ja Shikaku i nic Ci nie zrobię, chcę Cię stąd zabrać, bo nie pozwolę abyś w taki sposób zarabiała pieniądze. Rozumiesz? - Na słowa, że jestem przy niej, czułem jak opada i musiałem ją mocniej przytrzymać. - Teraz Cię uwolnię, ale nie zrób niczego głupiego, bo inaczej mogą się tutaj zjawić nieproszeni goście. - Po tych słowach stopniowo puściłem ją, a ona tylko lekko się odsunęła. Przed tymi drzwiami nadal było ciągle było ciemno. - Choć, lepiej będzie jak jednak się stąd usuniemy. - Do momentu, kiedy nie zauważyła samochodu szła spokojnie zemną, niestety na jego widok zachowała się bardzo dziwnie. Stanęła w miejscu. W jej oczach widziałem strach i przerażenie. Powoli zaczęła się cofać do tyłu, a już po chwili biegła po chodniku. Przez chwilę stałem jak wryty i byłem zszokowany tą sytuacją, lecz wiedziałem, że muszę się szybko otrząść, dlatego po chwili i ja biegłem z tym, że za nią. Mimo, iż była na bardzo wysokich szpilkach biegła bardzo szybko, byłem pełen podziwu. Niestety, szpilki to nie zwyczajne adidasy, więc po chwili byłem przy niej i chwytając ją za nadgarstek odwróciłem w swoją stronę i zażądałem wyjaśnień. Zrobiłem pytający wyraz twarzy. Wyrwała mi swoją dłoń i odsunęła się na krok.
- Po co to zrobiłeś? - Aha! Więc o tym mówiła ta blondyna. Uratowałem jej skórę, a ona ma do mnie o to pretensje?!
- Shizume, czy ja dobrze rozumiem? Ratuję Ci za przeproszeniem dupę, a Ty się tak odwdzięczasz?!
- Pf... Wiesz gdzie sobie to możesz wsadzić? Nie potrzebowałam tego, sama sobie poradzę. Nie jestem małą dziewczynką. W ogóle, skąd pomysł, że potrzebuję pomocy? Jeszcze na dodatek Twojej?
- A po tym jak się właśnie zachowałaś, dalej tak uważasz? - Nie chciałem się z nią kłócić, ale sama się o to prosiła. Miała „ale” o wszystko, dosłownie!
- Nie każdy w domu ma tak jak Ty, i jak sobie za klaszcze w dłonie to mu przyniosą śniadanie do łóżka!
- Nie poruszaj tego tematu bo nie wiesz jak jest u nas w rodzinie, jasne!?
- Pff...
- Pff?! Pff, tak?!?! Nie masz nic innego do roboty, jak kłócenie się teraz ze mną? Na prawdę tego chciałaś, tak chciałaś zarabiać na życie? Tak, właśnie tak?!
- Nawet jeżeli tak, to co?! Latałbyś za mną krok w krok i mnie ratował?
- Jeżeli byłaby taka potrzeba to tak. Nie zawahałbym się nawet przez chwilę nad tym.
- Wiesz co? Wiesz co... - Powiedziała z ironią w głosie kiwając przecząco głową.
- No co, no?
- Daruj sobie... Nie mam 10 lat, żebyś chodził za mną krok w krok. Może ja tak właśnie żyję co? Może się z tego właśnie utrzymuję? I co teraz?! - Powiedziała przysuwając swoją twarz do mojej i patrząc ze złością w moje oczy. Nie wiedziałem co mam robić, stałem cały osłupiały. - Phi... Co zatkało Cię? Nie chciałbyś takiej koleżanki? - Znowu powiedziała nie spuszczając ze mnie oczu.
- Oj Shizume, Shizume... Wtedy jeszcze bardziej bym Cię chciał mieć przy sobie, żebyś tych głupstw nie robiła. Ale oboje wiemy dobrze, że tak nie jest, więc po co się oszukiwać? Dlaczego tak psujesz sobie opinie u innych już na wstępie? Dlaczego robisz z siebie jakąś pierwszą lepszą? - Po tych słowach dostałem w twarz. Lekko rozciągnąłem szczękę i spojrzałem na nią.
- Nie masz prawa tak o mnie mówić! - Po tych słowach znowu zaczęła iść szybkim krokiem po chodniku, oddalając się ode mnie. Nie mogłem tak po prostu dać jej odejść. Biegłem za nią i już nie chciałem się z nią kłócić, chciałem żeby mnie zrozumiała i wróciła. Dobiegłem do niej i stanąłem przed, aby mi znowu nie uciekła. Głowę miała spuszczoną w dół – płakała.
- Shizume, choć ze mną, proszę... Chcę do Ciebie jak najlepiej. Nie pozwolę żeby ktokolwiek Cię skrzywdził... Zabiłbym na miejscu. Wiem, że nie jesteś taka jak mówisz i obydwoje doskonale o tym wiemy. Nie daj się prosić... - Powiedziałem spokojnie i uniosłem lekko jej twarz, dotykając podbródka. Płakała, a mnie serce się rozrywało. - Nie płacz... - Jakby specjalnie, zaczęła mocniej płakać. Przytuliłem ją do siebie, a ona nie stawiała oporu. Poddała się mi. Lekko nią zakołysałem, a kiedy znowu staliśmy naprzeciwko siebie, wytarłem jej oczy. - Chodź.
***
Wierciłam się, kręciłam. Nie mogłam zasnąć za wszelkie skarby. Z boku na bok. Na plecach, na brzuchu. Nic. Totalna masakra. Wkurzona wyrzuciłam kopniakiem pierzynę na tył łóżka i z podwyższonym ciśnieniem wstałam zapalając światła. Wyjrzałam za okno. Było ciemno, tylko uliczne lampy lekko rozświetlały puste drogi. Było około 2:00 w nocy. Nie mogłam zasnąć. Zeszłam na dół i zaczęłam szperać w lodówce, w poszukiwaniu czegoś na ząb. Dom był doszczętnie opustoszały. Chciałam już ranek.
Jakieś 30 minut potem,dostałam sms'a. - „Przygotuj jeden wolny pokój z łazienką na górze i daj tam jakieś Twoje ubrania do spania. Dziękuję!” - To była wiadomość od Shikaku. Nie wiedziałam o co mu chodzi, po co chciał ten pokój na górze? Mimo to, od razu zabrałam się do przygotowania go. W ogóle, to co on sobie wyobraża, jeżeli bym spała, to co on myśli, że niby bym wyszła z cieplutkiego łóżka i szła mu przygotować jakiś pokój? Chyba śni! Ma szczęście, że nie śpię.
Po około 1,5 godziny, pod dom podjechał Shikaku. Wysiadł z samochodu, a za nim jakaś panna. Trzymał ją otuloną, idąc do drzwi. Widząc to, szybko wszystko zgasiłam i dałam spida na górę do pokoju. Przy okazji, chyba pobiłam swój rekord. Leżąc już w łóżku, trafiło do mnie po co mu był ten pokój.
***
Prowadził mnie pod swoim ramieniem do jego domu. Było ciemno, ale i tak było widać jaki jest piękny. Nie wiedziałam dlaczego to robi. Byłam zdziwiona jego osobą. Weszliśmy, a światła same, automatycznie się lekko zaświeciły. Zdjął moją kurtkę i powiesił na haczyku. Stanął na przeciwko mnie i patrzył prosto w oczy. Miał poważna minę. Bałam się.
- Choć. - Powiedział i chwycił mnie za rękę, prowadząc w górę po schodach. Była absolutna cisza. Gdy weszliśmy na 1 piętro, światła już lekko się świeciły. Prowadził mnie do ciemno-brązowych drzwi. Stojąc przed nimi otworzył je i wprowadził mnie do środka. - Proszę, rozgość się i czuj jak u siebie. Tutaj masz łazienkę, korzystaj do woli. Na łóżku są ubrania na zmianę. - Powiedział to wszystko, totalnie nie zwracając na mnie uwagi. Nawet na mnie nie spojrzał, a ja czekałam na jego wzrok. Na jego oczy, których nie było. Uciekały, uciekał ode mnie. Wyłam w sercu z tego powodu. - Dobranoc. Widzimy się jutro. - Powiedział, po czym po prostu wyszedł! Tak bez niczego. Nawet na mnie nie spojrzał – NIC! Byłam cholernie zła i wkurzona, a jednocześnie dziękowałam mu za wszystko. Ale dlaczego zachowywał się tak oschle w stosunku do mnie? Nie umiałam tego pojąć. Żałowałam tych wykrzyczanych słów z całego serca. Wiedziałam jednak, że teraz już nic nie mogę na to poradzić. Momentalnie zostałam sama w obcym mi pokoju. Usiadłam spokojnie na łóżku. Było niesamowicie miękkie. Spojrzałam na ubrania i zabrałam je, po czym udałam się do łazienki, aby wziąć prysznic. Stojąc pod strumieniem ciepłej wody, stwierdziłam, że nie mogę tego tak po prostu zostawić.
***
Dochodziła 4:00 nad ranem, kiedy spojrzałem na zegarek. Wszyscy byli już zebrani i udawaliśmy się do domów. Dzisiejsza noc zaliczałem do najpiękniejszych i tych najgorszych. Poznałem dziewczynę. Piękną i idealną, ale cóż z tego jeżeli odeszła niczym Kopciuszek z bajki. Myślę, że za tydzień znowu ją spotkam. Muszę z nią pogadać, nie zostawię tego tak. Chociaż zresztą... Mogę przecież spotkać się z nią prędzej. W końcu, jeżeli to jej klub, to i jakieś informacje będą o tym miejscu w sieci. Na samą myśl zrobiło mi się cieplej i od razu na mojej twarzy namalował się uśmiech, który nie chciał zniknąć, a przed oczyma zobaczyłem jej piękne oczy i szczery uśmiech.
Dojechaliśmy do domu i tak jak zawsze rozeszliśmy się do siebie, bo mało kto z nas jeszcze żył. Zajrzałem do pokoju Shikaku, ponieważ on jako pierwszy się urwał z imprezy. Leżał już w łóżku. Nie ukrywam, że byłem lekko zdziwiony, ale postanowiłem go nie budzić i jutro o tym pogadać. Po cichu załatwiłem potrzebne rzeczy i też poszedłem spać.
***
Przebudziłem się chyba jako pierwszy i po dojściu do siebie po wczorajszym, miałem zamiar iść na dół coś zjeść. Idąc korytarzem, otwartą dłonią uderzałem o każde z drzwi, aby każdy wstał. Oczywiście omijając drzwi Sakury, bo raczej nie dożyłbym przyszłego dnia, ba, następnych 5 minut. Nie wiedząc dlaczego uderzyłem też w te, które były puste. Tu ku mojemu zdziwieniu, jedne z nich się otworzyły.
- A!
- A!
- A!
- Łaaaaaaaaa!!
- Przestań! - Krzyknęła owa, nieznajoma dziewczyna. Stała w piżamie od Sakury i wygląda jakby tutaj spała. Nie wiedziałem kto to, ani co najważniejsze: Co ona tutaj robi?
- Co, Ty, tu! Kim Ty jesteś?! - Zapytałem zdziwiony, lekko podnosząc ton głosu.
- Ja... - Był widać, że laska szyje na szybko. - Shikaku pozwolił mi dziś tutaj nocować, chcesz to możesz go zapytać. - Powiedziała jednym tchem. Miała lekko przerażoną twarz i mocno trzymała się klamki od drzwi, co było trochę dziwne... Patrzyłem na nią uważnie. W końcu zaczęło mi coś świtać.
- Czy to nie jest ta laska, o której Shikaku tak ciągle mówił? Zaraz, jak ona miała na imię? Siume? Siome? Sizome...?
- Tak w ogóle to Tai, brat Shikaku.
- Shizume. - Właśnie! Shizume!
- Aaaa...! - Powiedziałem na głos, czego po spojrzeniu na nią od razu pożałowałem. Zacząłem się śmiać, a ona nie wiedziała o co mi chodzi. - Czuj się jak u siebie w domu. - Powiedziałem i zszedłem na dół, żeby od razu zapytać o wszystko Shikaku. Na dole, Shikaku kończył przygotowywać śniadanie. Już na schodach, czułem zapach świeżo zaparzonej kawy.
- No braciszku, widzę, że niezłą sztukę wyrwałeś...
- Też Cię witam, w ten niedzielny poranek.
- A... - Zachowywał się jakby nic się nie stało.
- Reszta już wstała? Przygotowałem śniadanie, nie chcę żeby coś się zmarnowało.
- Ta... Nie wiem, budziłem wszystkich, ale nie wiem czy wstali.
- Ok. - Powiedział i szedł w stronę schodów. Co on kombinuje?
***
- Proszę. - Usłyszałem zaraz po zapukaniu. Po wejściu do pokoju, spostrzegłem ją siedzącą na rogu łóżka.
- Cześć, jak się spało? - Zapytałem, siadając obok niej i spoglądając jej w oczy, które były smutne i spragnione uczuć. Szczerych i prawdziwych uczuć.
- Dziękuję, dobrze. Ale chciałabym już wrócić do domu, więc jeżeli pozwolisz to już pójdę. Niepotrzebnie dałam się namówić na to. - I w tym momencie wstała i zmierzała w kierunku drzwi. Byłem zdziwiony jej reakcją i nie pozwoliłem jej odejść. Wstałem zaraz za nią i chwyciłem lekko za nadgarstek, odwracając w swoją stronę. Patrzeliśmy sobie w oczy. Nadal trzymałem jej nadgarstek, a już po chwili, jej dłonie były zaplecione o moje.
- Nie puszczę Cię stąd dopóki nie zjesz z nami śniadania i nie porozmawiamy. Rozumiesz?
- Ale my już nie mamy o czym rozmawiać. Nawet gdyby, to wczoraj zostało to zrujnowane... Ja to zrujnowałam.
- Co zrujnowałaś? Co Ty mówisz?
- Wszystko...
- Czyli?
- To co czułam do Ciebie. To, co być może Ty czułeś do mnie... - Powiedziała i spuściła specyficzne głowę w dół.
- Hej... - Powiedziałem spokojnym głosem, podnosząc jej głowę o podbródek.. - Hej, popatrz na mnie. To racja, wczoraj nie było za ciekawie, ale czy na pewno już wszystko zniszczone? Dlaczego tak uważasz?
- ...
- Słuchaj... Nie chcę się Tobie naprzykrzać, ani wchodzić do życia... Ale... Mimo, że Cię nie znam, masz coś w sobie, co nie pozwala mi zapomnieć o Tobie... Słyszysz? Podobasz mi się. Bo jesteś uparta, ambitna i bardzo piękna. Podoba mi się, że jesteś wobec mnie szorstka, ponieważ to jeszcze bardziej mnie nakręca. Nie pozwalasz mi o sobie choć na chwilę zapomnieć. I ten Twój wzrok... Dlaczego więc uważasz, że coś zniszczyłaś?
- ... Ale wczoraj... Ty... Byłeś taki zimny wobec mnie... - W tym momencie spojrzała mi centralnie w oczy. Były pełne smutku.
- Wczoraj obydwoje byliśmy dość dziwni, nieprawdaż?
- No tak...
- Każdy ma swoje słabe dni, strony... I czy tego chcemy, czy nie, w życiu też jest na nie określone miejsce. Nic na to nie poradzimy.
- To znaczy...-
- To znaczy, że nie chcę o Tobie zapominać. Chcę Cię poznać na nowo. Na nowo Cię odkryć, tylko pozwól mi na to, a obiecuję, że już nigdy nic złego Ci się nie przytrafi.
- ...
- Proszę Shizume...
- Shikaku, ja proszę Cię tylko o to, aby wszystko toczyło się swoim torem i w swoim czasie. Ok? Nie przyspieszajmy nic...
- Rozumiem i godzę się na wszystko. - Teraz znowu patrzeliśmy na siebie, ale nasze oczy były pełne nadziei z nutą radości. Mocno trzymałem jej dłonie, a ona moje. Nasze ciała stykały się, czułem na sobie jej ruszające się ciało i słyszałem stukot serca. Była absolutna cisza. Nasze głowy zaczęły niebezpiecznie zbliżać się do siebie. Coraz bliżej i bliżej. Ani ja ani ona, nie zatrzymywaliśmy się. Byliśmy niebezpiecznie blisko. Czułem jej niespokojny i nierówny oddech na swoich wargach. Lekko się uśmiechnąłem, i byłem zdecydowany żeby ją musnąć w usta. Kiedy już miało dojść do punktu kulminacyjnego, uderzył ktoś w drzwi i lekko otworzył. Obydwoje odskoczyliśmy od siebie, niczym poparzeni. Chwilę czekaliśmy aż ktoś wejdzie, lecz jak zwykle tylko głośna akcja i zero sprawcy. Usłyszałem jej śmiech i od razu na mojej twarzy też się on pojawił. Teraz wydawało się to dość dziwne, lecz wtedy pod wpływem wszystkich emocji i chwili, nie mogliśmy się już z tego wyplątać.
- Choć na to śniadanie, bo już całkiem wystygnie.
- Shikaku?
- Tak?
- Rozmowę już mamy za sobą.?
- Tak.
- A kim ja dla Ciebie jestem...?
- Kimś bardzo wyjątkowym i niepowtarzalnym. Kimś, kto znaczy dla mnie najwięcej. Kimś na kim mi bardzo zależy.
- A dla prasy?
- He he... Chodź, a nie panikuj. - Powiedziałem i chwyciłem ją za dłoń, aby szła za mną. Nie mogłem powiedzieć, że jest moją dziewczyną, bo nią nie była, choć bardzo bym tego chciał i myślę, że kiedyś się to spełni. Ze szliśmy na dół. Wszyscy jedli i rozmawiali, śmiejąc się. Gdy stanęliśmy w drzwiach, atmosfera momentalnie się zmieniła. Wszystko i wszyscy ucichli i patrzeli to na mnie, to na Shizume albo na siebie na wzajem. Domyślam jak czuła się wtedy Shizume, dlatego postanowiłem za interweniować.
- Przedstawiam Wam Shizume, moją znajomą. Jak niektórzy zdążyli się już domyślić, Shizume spała u nas, ponieważ zapomniała kluczy do swojego domu.
- Taa... Ale ściema z tymi kluczami... - Powiedział Tai, śmiejąc się, ale nie zareagowaliśmy na to. Każdy wiedział, że mówił to na żarty. Usiedliśmy obok siebie i zaczęliśmy jeść z innymi. Shizume przychodziło to trochę ospale i z lękiem, lecz nie na długo. Już po chwili zaczęła się śmiać wraz z nami i swobodnie rozmawiać. Tak jak się spodziewałem, reszta rodziny przyjęła ją bardzo serdecznie i ciepło, mimo iż nie wiedzieli dokładnie jaki był powód tego, że dziś u nas spała. Jak na razie, nie musieli o tym wiedzieć, po co? Miałem tak po prostu im o wszystkim powiedzieć? Wtedy zachowałbym się jak skończony dupek.
Po zjedzeniu, mimo moich namówień aby to zostawiła, od razu wstała i pomogła Sakurze w sprzątnięciu wszystkiego. Nie chciała w ogóle słuchać, że ma bezczynnie siedzieć. Rozmawiała z Sakurą, a nawet się śmiały. Ona też ciepło ją przyjęła i to mnie najbardziej cieszy, ponieważ w naszej rodzinie jest tylko jedna kobieta. Czułem, że coś się nowego szykuje w moim życiu. Coś, co bardzo wpłynie na moje życie. Mam nadzieję, że to będzie właśnie ona.
***
- Noo... Myślę, że jeszcze kiedyś zapomnisz kluczy od domu. - Powiedział uwodzicielsko się śmiejąc. Kiedy go takiego widziałam, nogi same się pod mną zginały.
- Hm... Teraz już będę starała się nie zapominać. - Powiedziałam, oddając wyraz twarzy. - Choć może być ciężko, bo pamięć mam straszną...
- No wiesz... Ja nie mam nic przeciwko. - Powiedział i zaczęliśmy się uśmiechać obydwoje, do siebie nawzajem. Ach... Jak ja nie chciałam, żeby on odchodził. Tak mi było z nim dobrze... Jak z nikim innym. Mimo wszystko wiedziałam na co się piszę. Wiedziałam, że znowu będzie pod górkę, lecz w chwili obecnej zbytnio się tym nie przejmowałam.
- No nic, będę musiała lecieć... - Powiedziałam z ociągnięciem i wypuściłam głośno powietrze z ust. Twarz jego też już nie była taka rozpromieniona. Obydwoje wiedzieliśmy, co to oznaczało. Oboje wracaliśmy do swoich codziennych obowiązków. Przeczuwałam, że nie zobaczę go zbytnio szybko. W końcu tak naprawdę, to nie znamy się długo. W chwili obecnej byłam pewna uczuć do niego.
- To... Może zostawisz mi chociaż swój numer telefonu? - Twarz moja rozjaśniała, niczym wschodzące słońce. Uśmiechnęłam się do niego naj piękniej jak tylko potrafiłam.
- Jasne! - Podałam mu numer, a on go sobie zapisał, robiąc mi zdjęcie. Później ja zrobiłam to samo. Po tej wymianie, musnęłam go lekko w policzek i pożegnałam go, idąc do domu i znikając w drzwiach. Od razu stanęłam w oknie za firanką i patrzyłam jeszcze na niego. Stał tam chwilę, lekko oszołomiony i był bardzo szczęśliwy. Mało co, w podskokach wsiadł do samochodu i odjechał. Byłam szczęśliwa i już czekałam, kiedy się do mnie odezwie. Chciałam go jak najprędzej poznać i dowiedzieć się o nim jak najwięcej. Chciałam, aby już zawsze zemną był.
Tydzień później.
- Będę o 18:45, ok?
- Chyba dziś nie dam rady. Przepraszam!
- Dlaczego?
- Mama źle się czuje i muszę z nią zostać...
- Przecież, Twoi rodzice pojechali do siostry Twojego ojca...
- ...
Już 15 minut po tym usłyszałam dźwięk dzwonka, rozlegający się po całym domu. Wiedziałam, że to on. Szłam leniwym krokiem w stronę drzwi i niechętnie je otworzyłam. To był on, nie myliłam się. Miał pytający wyraz twarzy.
- Hej - Przywitał się ze mną całując mnie w policzek. - O co chodzi? - Zapytał zatroskany.
- Cześć. Wejdź. - Zaprosiłam go do domu, a później weszliśmy do mojego pokoju. Nie wiedziałam jak mam mu to powiedzieć. Chciałam z nim iść do tego klubu, ale nie mogłam. Nie mogłam tak z nim się pokazać bo była możliwość, że on tam będzie...
- Więc o co chodzi? - Powiedział, siadając obok mnie na łóżku.
- Nie zrozum mnie źle... Bo ja na prawdę chcę tam pójść, ale...
- Ale?
- ...
- Shizume...?
- Ja... Ech... Boję się, że go tam spotkam...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz